...

...

4 lutego 2015

Rozdział 26

Oczami Carmen: Tymczasem w drugim dystrykcie...

- Carmen... Wszystko gra? Od uczty powitalnej chodzisz taka jakby struta. Coś cię gryzie?

- Co? Ymm... Wydaje ci się. - Czyżbym była aż tak transparentna? Odkąd zostałam sama, a szum medialny wokół mojej osoby przycichł, nie mogę przestać myśleć, co się dzieje z Maysonem. Fakt, może trochę przestałam o siebie dbać, ale żeby aż tak było to widać? - Rose, nie musisz się o mnie martwić, naprawdę. Wszystko gra.

Rosalyn, blondwłosa piękność z mojej ulicy, uśmiecha się do mnie ciepło, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów, nadal jednak nie jest przekonana. Bardzo przypomina mi Maysona: tak samo uparta i wierząca we własne racje. Jest ubrana w granatową, krótką sukienkę i sztuczne futro kupione za grosze na targu. Z jej długich i zaplecionych w warkocz włosów wystaje mała, czerwona różyczka.

Rose jest prostytutką, tylko tak może utrzymać siebie i swoją niepełnosprawną siostrę. Ich rodzice zginęli w wypadku w kamieniołomie cztery lata temu, więc zostały praktycznie same na świecie. Blondynka wyciąga pieniądze od Strażników Pokoju. Na początku brzydziła się sobą, ale teraz, jak często mówi, przywykła. Zawsze gdy tak mówi, odwraca wzrok. Chyba tylko ja zauważam, że jest jej ciężko.

Moi rodzice zawsze odnosili się do nich z pogardą, czuli wstręt zarówno do Rose, jak i do Brittany, jej chorej siostry. Ja jednak utrzymywałam z nimi ciepłe stosunki, a w ostatnich latach zaprzyjaźniłam się z Rosalyn. Mój pobyt na arenie jeszcze bardziej wzmocnił tę więź. Czasami mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów.

- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi, czy mam zgadywać?

Rose nie daje za wygraną, ma to chyba w genach. W jej oczach zauważam ten charakterystyczny błysk, zdradzający inteligencję. Uśmiecha się do mnie zawadiacko, poprawiając warkocz upleciony z jej długich, jasnych włosów.

- Nie odpuścisz, co? - Wzdycham ciężko. Mogłam się spodziewać, że ona jako jedyna zauważy, że coś mnie gnębi. Moi rodzice, zajęci pracą w pralni i sklepie ogrodniczym, nie zwracają uwagi na mój stan psychiczny. Blondynka przeczy kiwnięciem głowy i z rozbrajającym uśmiechem czeka na moje słowa.

Za oknem śpiewa słowik. Wsłuchuję się w jego trele, przymykając na moment oczy. Gładzę opuszkami palców materiał kanapy w naszym nowym salonie. Moim nowym salonie.

Dom w Wiosce Zwycięzców okazał się bardzo przestronny i bogato urządzony, nawet zbyt bogato jak na standardy naszego dystryktu. Wszyscy myślą, że w Dwójce mamy jak u Pana Boga za piecem, ale rzeczywistość nie jest aż tak kolorowa. Częste braki prądu, wody i ogrzewania to tylko najmniejsze problemy. Do tego dochodzi jeszcze głód, niewystarczająca opieka medyczna, nędza i oczywiście Głodowe Igrzyska. Teraz, gdy stałam się jedną z najbogatszych osób w dystrykcie, z trudem staram się przechodzić obojętnie obok głodnych czy zmarzniętych dzieciaków. Oczywiście staram się im pomagać, ale... moi rodzice uważają, że każdy powinien martwić się o siebie, a ich bardzo trudno przechytrzyć i wynieść coś z domu bez ich wiedzy i nadzoru.

- Chodzi o Maysona - zaczynam tłumaczyć. Rose wpatruje się we mnie skupiona, nie mając już w sobie nic z tej rozbawionej dziewczyny, którą była chwilę temu. Wiem, że mogę jej powierzyć największą tajemnicę. Ona zrozumie wszystko, choć z pewnością nie obejdzie się bez pytań. Myślę jednak, że jestem gotowa na to by jej odpowiedzieć.

- Coco, rozumiem, co czujesz - przerywa mi powoli, ze smutkiem w oczach. Z ulgą zauważam, że użyła mojego dawnego przezwiska, zasłyszanego kiedyś przez nią od mojej mamy. To od tego zaczęła się nasza przyjaźń. Nie wiem, co bym zrobiła bez tego jej optymizmu i promiennego uśmiechu, którym wszystkich obdarza. Mimo, że los tak okrutnie nas obie doświadczył, znajdujemy pociechę w swoim towarzystwie.

- Z pewnością był on dla ciebie bardzo ważny - kontynuuje - ale życie toczy się dalej. To nie mogło skończyć się inaczej. Nie mogliście wyjść z Igrzysk cało oboje. Teraz, jeśli chcesz... pomogę ci nauczyć się żyć na nowo.

Podchodzę do okna, za którym roztacza się widok na nasz rozległy ogród. Dla mojej rodziny wszystko zawsze było prostsze. Kilka źródeł utrzymania, brak konieczności pobierania astragalu, szerokie grono znajomych. Wszystko zmieniło się w tym roku. W te Igrzyska. Nikt, kto choć trochę wiedział o naszej rodzinie, nie przypuszczał, że zostanę wylosowana. Sama tak myślałam. Jak widać, życie lubi płatać nam figle. Jest nieprzewidywalne, ale przecież to właśnie dlatego wydaje nam się takie piękne, czyż nie?

- Nie, Rose. Nie o to chodzi. Z Igrzysk wyszliśmy cało oboje. Po tej... katastrofie w jaskini zabrali go z areny myśląc, że nie żyje. Ale przetrwał, a teraz przetrzymują go w Kapitolu. Zabrali go, rozumiesz?

Odwracam się do niej, a po mojej twarzy powoli spływa jedna łza. Mój głos się załamał, nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa więcej. Tylko w obecności Rosalyn nie muszę się kontrolować, nie muszę grać roli według scenariusza przygotowanego wcześniej przez prezydenta i jego doradców. Mogę być sobą.

- Ćśśś... Spokojnie... Jakoś przez to przejdziemy. - Przyjaciółka podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem. Moim ciałem wstrząsa niekontrolowany szloch. Wtulam się w materiał jej sukienki, który szybko staje się wilgotny od moich łez. Brakowało mi tego. Nie, nie płaczu, ale odrobiny czułości. To takie budujące, móc po prostu wyżalić się, wiedząc, że ktoś mnie wysłucha.

Znów siadamy na kanapie, podczas gdy ja wydmuchuję nos w chusteczkę i trochę się uspokajam. Rose znika na moment, a po chwili wraca z dwoma parującymi kubkami z gorącą kawą. Właśnie za to ją kocham - zawsze wie, czego mi trzeba. Sączymy powoli ciepły napój, delektując się jego smakiem.

- Wierzysz mi?

Cisza. Tak bardzo nie chciałam zadać tego pytania, ale chcę usłyszeć jej opinię. Zaraz pewnie powie, że jestem chora umysłowo, albo, że mocno uderzyłam się w głowę. Blondynka odpowiada dopiero gdy utwierdzam się w przekonaniu, że mi nie uwierzyła.

- Wierzę. Pewnie coś mi siadło na mózg, ale wierzę. - Bierze głęboki oddech i dopowiada szeptem - Nie martw się na zapas. Wymyślimy coś. Musimy coś wymyślić. Wyciągniemy go stamtąd choćby nie wiem co.
__________________________
Dziś cały rozdział z perspektywy Carmen i nowa postać, która już od dawna siedziała w mojej głowie. Co o niej myślicie?
To miała być lekka notka, dla przeciwwagi, inaczej przytłoczyłyby was następne rozdziały.
Przepraszam za zastój na blogu, ale mam nowego, małego domownika i pracy przy nim ogrom. Teraz na szczęście trochę wolnego, więc pojawi się więcej rozdziałów, które już są redagowane. Poprawiłam też kilka starszych notek, dobrnęłam chyba do 23. Niedługo cały blog zyska nową, lepszą jakość i może... nowy szablon?

Muza na dziś (specjalnie dla mojej przyjaciółki) ----> klik & klik


Pozdrawiam + czytajcie, udostępniajcie, komentujcie (nie bawię się w obs/obs, kom/kom), liczę na was!

EDIT: Poprawione. Uwielbiam ją -----> klik

14 komentarzy:

  1. jeju fajnie piszesz! Masz talent:) powodzenia w dalszym pisaniu!
    http://klaudynkasb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *O* masz bardzo fajny styl <3 strasznie lekko się to czyta i przyjemnie. Powodzenia ! :) /

    http://happy-enddd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczekałam się i nie jestem ani trochę rozczarowana! Podoba mi się ten rozdział, fajnie że dałaś coś z jej perspektywy. Zawsze ciekawila mnie jej historia. Boję się o Maysona, mam nadzieję, że będzie cały! Znając ciebie (jako blogerkę) przewiduję, że niedługo kogoś uśmierciszz. Albo dodasz scenę erotyczną. Jedno z dwóch :)
    Czekam na następne, pozdrawiam ~Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dodam - muza genialna, choć bardziej poddoba mi się ten drugi "klik". Gif z Emmą bardzo zabawny :) ona ma genialną mimikę! Pozdrawiam, Ewelina

      Usuń
  4. jejku bardzo fajny post, aż chce się czytać dalej. Masz bardzo dobry styl pisania, oby tak dalej :) http://odrobina-ciepla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Supcio ;) nareszcie coś poza Igrzyskami i śmiercią :P Pozytywnie mnie zaskoczyłaś, słońce.
    Wiem, zaraz zbiorę baty za to, że mnie u ciebie długo nie było. Wybacz, łaskawa paní! Będę pisał peany na twą cześć, zacna niewiasto!

    Podsumowując: świetny rozdział! :) ~K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacny młodzieńcze, jestem ukontentowana tym, że pojawił sie tu komentarz od ciebie :)

      Usuń
  6. Widzę, że masz więcej anonimowych czytelników ;) jestem kolejną z nich. Nie rozumiem, jak mogłam wcześniej nie zauważyć tego posta! Chyba jestem ślepa i powoli zmierzam do autodestrukcji :) ale to tylko moje przemyślenia, nie zawracaj sobie nimi głowy.
    Rozdział mega! Taki nie do końca pozytywny, ale na pewno weselszy od innych ;) Czy mi się tylko wydaje, czy one coś knują? :D lubię to! Czekam na kolejny ;)
    Jagoda ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenomenalny rozdział =^.^= Bardzo mi się podobał *o*

    Zapraszam do mnie: http://wikis-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak nie lubię tego typu blogów to Twoje opowiadanie jest świetne!
    Powodzenia i pozdrawiam, M ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam czytać blogi z opowiadaniami :3 Jeszcze jak mają ciekawą fabułe to są idealne dla mnie na wieczory :3

    Zapraszam do mnie :) Liczy się każdy, nawet najkrótszy komentarz!
    malinowe-ciasto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. idealna chwila spędzona w tym momencie. Dziękuję Ci za nią :)
    http://odrobina-ciepla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo mi się podoba twój blog... i mam pytanie
    nie będziesz mieć nic przeciwko jeżeli troszkę z edytuje twój nagłówek i dam jako odnośnik do twojego bloga u mnie w polecanych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko :) Bardzo mi miło z tego powodu.

      Usuń

Czytelniku, zostaw po sobie ślad. Dla ciebie to tylko moment, a dla mnie twoja opinia jest ważna :)