...

...

16 lipca 2014

Rozdział 19

Jedni mówią, że człowiek potrafi przystosować się do zmiennych warunków bytowania. Inni głoszą, że pod tym względem zwierzęta wyprzedzają nas o wiele mil. Jedni mówią, że upadki tylko nas wzmacniają, inni, że z każdym kolejnym przepada nam kawałek duszy. 

Charakter kształtujemy przez całe życie. Wpływa na to środowisko, rodzina, opinie innych. Czy jednak można aż tak radykalnie się zmienić?

Obłęd w oczach, strach zamaskowany przez zaciętość, grymas na twarzy. Wygląda jak osaczone zwierze. To nie może być ona.

A jednak, mój wzrok nie kłamie. Te same gęste, brązowe włosy, te same przenikliwe oczy, opalone ciało, drobne dłonie... Tak, to ona. Carmen.

- Co się z tobą dzieje? - mówię. Ona jednak tego nie słucha, już celuje do mnie z łuku. Odbijam w bok, unikając śmiercionośnej strzały. Kobieta upuszcza broń i spogląda mi głęboko w oczy.

- Kim jesteś? - pyta mnie. Nie potrafię wykrztusić z siebie słowa, a moje serce wali jak oszalałe. 

- Kim jesteś? - ponawia pytanie, tym razem akcentując je warknięciem. Nie mogę się pohamować, więc strzelam najbardziej banalną odpowiedź, na jaką mnie stać kilka chwil przed możliwą i bardzo prawdopodobną śmiercią.

- Jestem Mayson - wypalam. Kobieta przez chwilę, która wydaje się wiecznością, przygląda się mi badawczo i kilkakrotnie powtarza moje imię.

- Mayson... - szepcze w zamyśleniu. - Pamiętam tylko, że muszę zabijać. Dlaczego? 

- Dlaczego? Może dlatego, że tylko tak da się przeżyć - mówię w zadumie, ale szybko się reflektuję, widząc jej pytające spojrzenie. - Pamiętasz coś jeszcze? Pamiętasz, dlaczego tu jesteśmy? - trybutka przecząco kiwa głową. - To są Głodowe Igrzyska. Jest nas dwudziestu czterech, wygrywa tylko jeden.

- Co się dzieje z pozostałymi? - pyta, ale moja mina daje jej odpowiedź. Podchodzę do niej powoli.

- Dlaczego mnie nie zabijesz? - z jej ust pada kolejne zbędne pytanie, mimo to ona oczekuje na nie odpowiedzi.

- Bo cię kocham.

Dopiero po chwili dociera do mnie waga tych słów. Przez moment, który wydaje się całą wiecznością patrzymy sobie w oczy. W końcu dziewczyna przerywa ciszę.

- Nie wierzę ci. - Z jej ust padają okrutne słowa. Zimny dreszcz mimowolnie przebiega mi wzdłuż kręgosłupa. 

- Dlaczego?

- Ponieważ to są Głodowe Igrzyska - mówi kobieta, a po jej ustach błąka się nienaturalny uśmieszek. Powoli, bardzo powoli wyciąga strzałę z kołczanu i naciąga cięciwę łuku. Celuje.

- Proszę, nie rób tego pochopnie - "Przecież to i tak by się stało. I tak zginęłoby któreś z was" mówi cichy głos w mojej głowie. Tak, stałoby się... ale dlaczego teraz? 

Trybutka zwalnia cięciwę, która wydaje lekki dźwięk, podobny do brzdęknięcia struny w gitarze. Strzała lekko odskakuje i przelatuje kilka centymetrów pod moim ramieniem. Oddycham z ulgą, a chwilę potem rozlega się wystrzał z armaty obwieszczający śmierć jednego z zawodników. Oglądam się za siebie. Chłopak leży na ziemi, drgając w pośmiertnych konwulsjach, ze strzałą w sercu. Wyrywa mi się przekleństwo.

- Jesteś mi winien przysługę - rozlega się głos Carmen.

- To chyba nie jest zbyt bezpieczne miejsce na rozmowy, nie uważasz? - mówię z lekkim uśmiechem, mimo tragedii, która rozegrała się tuż obok nas. - Chodźmy stąd. Muszą zabrać ciało.

- Moment... jakie my? - w jej oczach znów zauważam strach. Ale widzę też trochę... nadziei?

- Normalne "my". My jako sojusznicy. No chyba, że masz już plany na ten wieczór? - Kobieta wzrusza ramionami.

- Tak myślałem. Chodźmy szybko, zmiechy pewnie już zwietrzyły krew.

Nie mylę się. Skradając się do naszego dawnego obozowiska mijamy z daleka kilka grasujących zmieszańców. Na szczęście nie są nami zainteresowane. Być może mieszkańcom Kapitolu wystarczy wrażeń na dziś.

***

- Według moich obliczeń na arenie zostało nas najwyżej kilkoro - odzywam się po posiłku składającym się z zapasów. Aż do teraz były nienaruszone. Żadne z nas nie miało ochoty wychodzić teraz na polowanie. - Jeżeli tak dalej pójdzie, w jeden, może dwa dni, wyłonią zwycięzcę.

Milczymy przez chwilę. Oboje wiemy, co dla nas oznacza taki rozwój wypadków. Dziewczyna układa się wygodniej na chłodnej, kamiennej posadzce naszej groty. W dłoni cały czas trzyma nóż, tak jakby obawiała się ataku z mojej strony. W jej włosach igrają słoneczne refleksy.

- Opowiedz mi coś o mnie, o sobie - przerywa ciszę Carmen. - Nie pamiętam naszego dystryktu, domu, nic. Zupełne zero.

Uśmiecha się do mnie słabo. Zastanawiam się, jak zacząć. Przygnębiły mnie jej słowa. Nie życzyłbym największemu wrogowi utraty pamięci. 

- Więc... Mieszkamy oboje w drugim dystrykcie. Ja mieszkam z matką w najbiedniejszej dzielnicy. Twoja rodzina prowadzi sklep ogrodniczy i pralnię, ale macie raczej mało klientów, nikogo na to nie stać - zacinam się. Ciekawe, czy transmitują naszą rozmowę w Kapitolu? Nie dbam o to, ale mam nadzieję, że mieszkańcy stolicy zrozumieją, jak nam ciężko. - Mój brat zginął zakatowany przez Strażników Pokoju. Był moją jedyną podporą po stracie ojca... Nasz dystrykt zajmuje się obróbką kamienia, produkujemy też broń dla armii i szkolimy Strażników Pokoju. Wioski rozsiane są na zboczach gór, a w centrum znajduje się miasto z Placem, targiem i sklepami. Jest tam też najwyższa góra w dystrykcie - centrum dowodzenia. Tak naprawdę nikt nie wie, co się tam mieści. Po zniszczeniu trzynastego dystryktu Kapitol wybudował sobie jego namiastkę właśnie we wnętrzu tego wzgórza. Co jeszcze chcesz wiedzieć?

Cieszę się, że udało mi się zapleść między nami nić porozumienia. Mimo, że muszę zaczynać od zera, teraz jedynym moim uczuciem jest szczęście czucia jej obecności obok.

- Dlaczego tu jesteśmy? Wiem tylko tyle, że to Głodowe Igrzyska i że wygra tylko jedno z nas. Reszta zginie.

- To kara z bunt, który odbył się 45 lat temu. Mama opowiadała mi o tamtych czasach... Strasznie ich ukarano... A na pamiątkę pozostawiono właśnie Igrzyska. Z każdego dystryktu wybierają kobietę i mężczyznę, łącznie 24 trybutów. Przygotowują nas w Kapitolu przez tydzień. Trening siłowy, sprawnościowy, dużo jedzenia, wywiady, bankiety... Namiastka czegoś, czego nigdy nie będziemy mieć. Co dzieje się potem już wiesz...

Zapada cisza. Dopiero teraz zauważam, że zrobiło się już ciemno. Za moment zaczną grać hymn. Zamykam oczy i rozkoszuję się spokojem. Nie trwa ona długo...

Wstrząsy. Najpierw delikatne, nie budzące niczego więcej poza lekką dezorientacją, potem coraz silniejsze. Jaskinia, którą jeszcze niedawno uważaliśmy za idealną kryjówkę, teraz zamienia się w śmiercionośną pułapkę. Od sufitu odrywają się kamienie, wszystko pokrywa pył, kurz utrudnia nam oddychanie i jakąkolwiek orientację w terenie.

- Carmen? Gdzie jesteś? - krzyczę, ale od razu zaczynam kaszleć. Pył dostaje się do moich płuc, drapie w gardle i wyciska łzy z oczu. Nagle czuję ostry ból w okolicach skroni. Osuwam się na posadzkę. Ostatnie, co rejestruję, to ogromny ciężar głazów i ostry ból na każdym centymetrze mojego ciała. Nie mogę uciec, brakuje mi powietrza. Duszę się. 
________________________
Powracam, kochani czytelnicy :) Wybaczcie, że ostatnia notka była w połowie maja, ale naprawdę nie miałam pomysłu na ten rozdział, a pisać coś tylko dlatego, że trzeba, to zbrodnia. Ale teraz już zabieram się za następną część opowiadania, więc gorąco zapraszam do śledzenia moich poczynań.
Przepraszam za błędy i pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Słowem wstępu: ten rozdział powalił mnie na kolana! Naprawde świetnie to rozegrałaś ;) Mam tylko nadzieje, że Mayson i Carmen przetrwają! Pozdrawiam, Ewelina :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, dawno mnie tu nie było. Nie zawodzę się na tobie, bo świetnie piszesz. Cudownie, emocjonująco i... i ten wątek miłosny, kurczę. Super!!! Jak cholera! Czekam niecierpliwie na następny rozdział. Boję się, jak to się skończy... Będę ryczeć... ;__;

    OdpowiedzUsuń
  3. Wasze komentarze sprawiają, że się uśmiecham, dziewczyny :-) Magda, mam nadzieję, że nie będziesz ryczeć ;) Aż tak źle się nie skończy... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! Jestem nowy na twoim blogu, bo jak widzę, masz stałych czytelników. Ogółem - blog jest bardzo ciekawy, dobrze napisany, nie ma błędów. Jestem fanem Igrzysk, więc tematyka nie jest mi obca. Czekam na kolejny post - Mercedes'

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej świetny rozdział tylko szkoda, że taki krótki :(
    W takich chwilach cieszę się, że mam lekkie zaległości w czytaniu twojego opowiadania, bo nie muszę czekać na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku, zostaw po sobie ślad. Dla ciebie to tylko moment, a dla mnie twoja opinia jest ważna :)