...

...

27 lipca 2015

Rozdział 28

Oczami Carmen:

- Proszę. Ta powinna ci się spodobać. - Linia wręcza mi suknię zawiniętą w brązowy papier. Szybko rozrywam opakowanie, a moim oczom ukazuje się skromna, zielona sukienka z satyny, zakończona czarną koronką i przewiązana nią w pasie. Do tego stylistka wybrała mi czarne szpilki obite zamszem, niesamowicie wygodne i delikatny, srebrny medalion z onyksem w środku. Ubieram się szybko, nie spoglądając w lustro. Na moje blade ciało padają ciepłe promienie popołudniowego słońca, wpadające przez niezasłonięte okno.

Dziś dzień oficjalnego ogłoszenia moich zaręczyn z Akwilą. Mężczyzna przybędzie tu za niecałą godzinę, tak samo jak ekipa filmowa z Kapitolu. Moja stylistka razem z opiekunką, Vanessą, przyjechały już kilka godzin temu, aby doprowadzić mnie do jako takiego porządku przed wywiadem. Po niemal dwóch godzinach szorowania, golenia, malowania paznokci i moczenia się w wonnych olejkach czuję się wyczerpana fizycznie i psychicznie. Całe szczęście, że kobiety nie zabrały ze sobą mojej ekipy przygotowawczej; to najbardziej irytujący ludzie jakich przyszło mi spotkać. 

Po ułożeniu fryzury, siadamy razem na kanapie z kubkami parującej herbaty. To moje ostatnie chwile prywatności, potem zostanę wystawiona na widok publiczny niczym ofiara publicznej egzekucji i obdarta z moich najskrytszych tajemnic. Trochę mnie to przeraża.

Odkąd dowiedziałam się, że po raz kolejny zostanę wykorzystana, wszystkie moje plany straciły jakikolwiek sens. Wcześniej miałam jeszcze jakąś złudną nadzieję, że uda nam się wyciągnąć Maysona z Kapitolu, teraz jednak, kiedy mam w perspektywie tylko uwięzienie w fikcyjnym małżeństwie, nie mam już żadnych marzeń. Jedynym moim pobożnym życzeniem jest to, żeby nie było tak źle jak w koszmarach, które śnią mi się każdej nocy.

- Przyjechali - rozlega się ciche powiadomienie z ust Janet, stojącej przy oknie. Podchodzę do niej i spoglądam na dziedziniec Wioski Zwycięzców. Ekipa telewizyjna już rozstawia swój sprzęt, jednak bardziej interesuje mnie to, co dzieje się pod drzwiami mojego domu. Niemal pod same schody mieszkania podjeżdża czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Bez wątpienia został przywieziony tutaj pociągiem, w naszym dystrykcie są tylko trzy samochody i to o wiele starsze. Z wozu wysiada ubrana w ciemne kolory postać. Lśniące blond włosy, wyprostowana, arystokratyczna postawa, lekceważąca mina - to z pewnością Akwila. Włosy jeżą mi się na karku na myśl, że to z nim będę musiała spędzić swoją najbliższą przyszłość.

- Chodź. Czas się przywitać. - Vanessa delikatnie łapie mnie za łokieć i prowadzi do przedpokoju. Mężczyzna już tam jest, doskonale wyczuwam jego mocne perfumy i bijącą od niego arogancję. W pierwszym momencie chcę się wycofać, schronić z powrotem w cichej, bezpiecznej garderobie, ale delikatny dotyk mojej opiekunki skutecznie przywołuje mnie do porządku, przecież mam grać swoją rolę.

- Witaj, Carmen. - Mężczyzna składa na mojej dłoni delikatny pocałunek. Jego głos delikatnie wibruje w powietrzu, sprawiając, że nikt nie może oderwać wzroku od Akwili. - Nawet nie wiesz, jak miło mi cię poznać.

Słowa więzną mi w gardle. Tylko siłą woli zmuszam się do delikatnego uśmiechu, choć mam ogromną ochotę wyrwać mu dłoń i wytrzeć ją w materiał sukienki. Wiem jednak, że to z pewnością nie było zawarte w scenariuszu. Zapada krępująca cisza, wszyscy chyba oczekują, że teraz ja coś powiem.

- Tak... Mnie również - mówię lekko zachrypniętym głosem i zaczynam nerwowo bawić się skrajem sukienki. Niemal niezauważalnie taksuję go wzrokiem. Jest ubrany w czarną, jedwabną koszulę i czarny garnitur, lśniący delikatną zielenią. Ciekawe, czy zbieżność kolorów naszych strojów jest przypadkowa, czy też starannie wyreżyserowana. Na jego lewej ręce połyskuje srebrny zegarek, mankiety koszuli ma spięte drogimi spinkami z diamentem. Muszę przyznać, że jego stylista ma gust.

Jeszcze przed tegorocznymi dożynkami myślałam, że najgorszym, co mnie w życiu może spotkać, jest wylosowanie do udziału w Głodowych Igrzyskach. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażałam sobie, że mogę zostać wplątana w coś takiego. Nie chodzi już nawet o fikcyjne małżeństwo - to da się znieść, nikt przecież nie każe nam spędzać ze sobą dwudziestu czterech godzin na dobę. Jedynym co mnie gnębi jest to, że gdzieś tam w Kapitolu jest ktoś z kim teraz powinnam być.

- Chodźmy. Czas zacząć przedstawienie. - Janet prowadzi nas do drzwi. W jej oczach widzę nieme przynaglenie, więc ostatkiem woli chwytam się wyciągniętego ramienia Akwili. Staram się zachować jak największy odstęp pomiędzy naszymi ciałami, ale im bardziej się odsuwam, tym bardziej on przybliża się do mnie. Powoli otwierają się drzwi i owiewa nas delikatny wiatr, niosący zapach hortensji i nadpsutego mięsa, nadal jednak przytłumiony przez perfumy mojego narzeczonego. Świat zaczyna chwiać mi się pod nogami, ale mężczyzna dalej prowadzi mnie na spotkanie kamer. Staram się wyobrazić sobie, że to Mayson idzie obok mnie, chcę odpłynąć myślami jak najdalej, nie chcę już więcej myśleć, czuć, słuchać, mówić. Przed moimi oczami pojawiają się czarne cienie, świat zaczyna wirować, a po chwili wszystko znika.

***

Promienie słońca delikatnie łaskoczą mnie po twarzy. Sennie otwieram oczy i przeciągam się jak kotka. Nie mam pojęcia, jak znalazłam się w mojej sypialni, ale przynajmniej wyspałam się po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Mimo to bolą mnie wszystkie mięśnie i jest mi zdecydowanie za zimno. Kręcę się na łóżku, rozglądając dookoła. Słońce chyli się już ku zachodowi, niebo zabarwiło się czerwienią i fioletem. Mój wzrok pada na ciemną postać w rogu pokoju. Zamieram, wszystkie moje mięśnie przygotowują się do walki lub ucieczki, a umysł przetwarza szybko wszystkie informacje. Kto to może być? Musiał się tu znaleźć jeszcze wtedy, kiedy spałam.

- Jesteś z siebie zadowolona? - pyta zimny głos, bez wątpienia wydobywający się z gardła nieproszonego gościa. Dostaję gęsiej skórki, ale staram się, by mój głos nie zadrżał.

- Słucham? - Nic z tego nie rozumiem.

- To pewnie bardzo wygodne. Leżysz tu sobie, smacznie śpisz, podczas gdy ja - Mężczyzna wychodzi z cienia. - muszę sam stawiać czoło pytaniom dziennikarzy. Wystawiłaś mnie na pośmiewisko całego Panem i teraz za to zapłacisz.

Dopiero teraz przypominam sobie, co się stało. - Zemdlałam - szepczę, bardziej do siebie niż do niego.

- Cóż za elokwencja - szydzi Akwila.

- Nie mówiłam do ciebie - odwarkuję, zirytowana. - Tak właściwie to co ty tutaj robisz? To mój dom, nie masz prawa...

- Już niedługo będzie mój - przerywa mi, a jego stalowoszare tęczówki intensywnie się we mnie wpatrują. - Już niedługo ty będziesz moja. - Blondyn zbliża się do mnie na niebezpieczną odległość. Próbuję się od niego odsunąć, ale plecami wpadam na szafę. Jego dłonie w mgnieniu oka chwytają mnie za ręce i brutalnie unieruchamiają.

- Już jesteś moja - mruczy do mojego ucha. Chcę krzyczeć, ale jego język brutalnie wdziera się do moich ust i zaczyna je pieścić. Mężczyzna bez problemu podnosi mnie do góry i rzuca na łóżko, nadal trzymając w żelaznym uścisku. Jego oczy wyrażają pożądanie, moje - przerażenie. Próbuję logicznie myśleć, znaleźć coś do obrony i wymyślić jakiś plan. Kiedy Akwila jest zajęty rozpinaniem mojego stanika, ja z całej siły gryzę go w język. Mężczyzna krzyczy z bólu i na chwilę się odsuwa. Wykorzystuję ten moment, by złapać stojącą przy posłaniu lampkę nocną, którą z dużą siłą uderzam go w ramię. Nie jestem jednak dość szybka - jego pięść w ułamku sekundy roztrzaskuje mi nos i sprawia, że zalewam się krwią. Pomimo potężnego bólu, udaje mi się wyśliznąć spod jego ramienia. Wypadam na korytarz.

- Jeszcze cię dorwę - krzyczy za mną szarooki mężczyzna. - Zapamiętaj to sobie!

Nie zwracam uwagi na jego słowa, chociaż napawają mnie lękiem, ani na zdziwione i zszokowane spojrzenia reporterów z Kapitolu, którzy najwyraźniej jeszcze nie odjechali. Na szczęście nikt nie próbuje mnie zatrzymać. Nie mam się co dziwić ich spojrzeniom, jestem zakrwawiona i prawie naga. Wybiegam na dziedziniec Wioski Zwycięzców, swoje kroki kierując do najbliższego pustego mieszkania. Próbuję uspokoić oddech. Nie mam teraz ochoty odpowiadać komukolwiek na pytania, nawet najbliższym. Czuję się taka... zbrukana, nieczysta.

- Carmen? Co ci się stało? - Janet mnie zauważyła, biegnie w moją stronę przez dziedziniec, depcząc klomby pełne kwiatów. Nie chcę spojrzeć jej w oczy, słuchać jej przenikliwych kazań. Osuwam się na ziemię, łzy same płyną po mojej twarzy.

- Zabierz mnie do Maysona... Proszę - szepczę, zakrywając twarz dłońmi.

_________________
Opornie mi idzie pisanie ostatnimi czasy. Czuję, jak myśli przesypują mi się przez palce. Mogę tylko powiedzieć, że zbliżamy się do końca, na razie małymi kroczkami. A kto jest Potterhead, ten może zauważyć między moim Akwilą a Lucjuszem Malfoyem duże podobieństwo.
A na dodatek... cholera, popełniłabym taki fabularny błąd! I za bardzo zbliżam się z wątkami do kanonu... Pisanie nie jest dla mnie☺W każdym razie zapraszam na mojego drugiego bloga, tym razem nie jest to opowiadanie -> klik Dopiero zaczynam z takim blogowaniem, więc opornie mi to idzie i zabiera cenny czas przeznaczony na pisanie
Miłego czytania.

PS Co ja mam z tymi omdleniami u moich postaci? Jestem leniem XD
PPS Przepraszam za takie kilkumiesięczne przerwy w dostawach kolejnych rozdziałów. Poprawię się, obiecuję ♥

7 komentarzy:

  1. Świetnie, po prostu super! Nawet nie wiesz, ile się naczekałam na ten rozdział, nawet sb czytałam tego bloga od początku dla przypomnienia. Teraz te poprawione są jeszcze lepsze ;) Fajnie, że jest teraz coraz więcej z perspektywy Carmen, bardzo ją lubię, chociaż na początku wydawała mi się trochę sztywna i rozemocjonowana. W każdym razie, czekam na kolejne ;)
    Pisanie jest dla ciebie, nie wypisuj takich głupot XD
    Pozdrawiam, Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie dodałaś! Spodziewałem się takiego rozwoju sytuacji po tobie Słońce. Jesteś przewidywalna ;) Czekam na newsy :) ~K .

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne! Ciekawy rozwoj akcji
    pozdrawiam,
    http://wearealive111.blogspot.com/2015/08/wakacje-2015.html

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne, co tu więcej mówić <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaskakujący rozwój akcji. Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale z tego Akwili świnia! Mam nadzieję, że dasz mu popalić w następnych rozdziałach! Czekamy, czekamy ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział :D Dopiero tu trafiłam, ale już czuję że się stąd nie ruszam :3
    Zapraszam!
    Gabrielle->Klik!

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku, zostaw po sobie ślad. Dla ciebie to tylko moment, a dla mnie twoja opinia jest ważna :)