...

...

27 marca 2014

Rozdział 17

 Ja wiem, nadszedł teraz ciężki czas, siła propagandy, która krąży wokół nas [...] więc nie poddawaj się i walcz!
~Kamil Bednarek 
Dałem się podejść. Nie wierzę. Za moment mogę być martwy. W pewien sposób jest to nawet ekscytujące. 

Próbuję stopą sięgnąć po broń, kiedy ostrze noża zaciska się powoli na mojej szyi. Spływają po niej ciepłe krople krwi. Cichy, prawie dziecięcy głos dyszy mi do ucha.

- Rozejm czy śmierć, Dwójka? Masz wybór... Tylko zastanów się szybko.

Przecież to jeszcze dziecko. Jego ciało pachnie potem i owocami. Krucha, szczupła dłoń owinięta brudnym bandażem trzyma nóż nadal przyłożony do mojego gardła. Na karku czuję jego szybki oddech.

- Twój czas się kończy, Dwójka - przynagla mnie.

Co ja tu jeszcze robię? Mam nad nim przewagę, z łatwością powalę go na ziemię i zabiję. Ale... nie chcę tego zrobić. On dał mi wybór - rozejm albo śmierć. Nie będę grał nie fair.

- Dlaczego od razu mnie nie zabiłeś? - pytam szeptem. Wyczuwam delikatne drgnięcie jego dłoni, tej, którą unieruchomił mi ręce. - Z którego dystryktu jesteś?

- Z Ósemki. - odpowiada trybut, trochę zbity z tropu. Najwidoczniej nie spodziewał się takiego pytania. Wykorzystuję to. Odpycham go i sięgam po nóż. Teraz to ja jestem panem sytuacji. Chłopak leży na ziemi, przerażony, a ja siedzę na nim okrakiem z nożem przy jego gardle. Już teraz mogłoby być po wszystkim.

- Rozejm czy śmierć, Ósemka? Masz wybór... Tylko zastanów się szybko - cytuję jego słowa z kpiącym uśmieszkiem. - I nie zapomnij się przedstawić - uśmiecham się półgębkiem do kamery w pniu drzewa. Wczoraj odkryłem, że tam jest.

- Jestem Toby... Sojusz. Proszę...

Mam wrażenie, że jest niepocieszony takim rozwojem sytuacji. O ironio. 

- Skoro nalegasz - żartuję z niego i wstaję, wzdychając teatralnie. Podaję mu dłoń.

***

Odpoczywam na trawiastym zboczu jednego z pagórków. Toby wziął pierwszą wartę.

Zapada zmrok, a ja wsłuchuje się w ciszę areny. Rozmyślam nad utraconą przeszłością. Myślę o moim dystrykcie, o młodości, o Ethanie. Zastanawiam się, co się dzieje z moją mamą i Ronem... Jeśli pora na arenie zgadza się z porą w moich rodzinnych stronach, to być może szykują się już do snu. Czasami z moim bratem wybieraliśmy się o zmroku na polowanie, bo w naszych lasach jest mało drapieżników, a ciemność dobrze chroni przed wścibskimi oczami donosicieli i Strażników Pokoju. Teraz, kiedy mój brat nie żyje, a ja jestem na arenie... Wątpię, czy ktoś jeszcze poluje w naszych lasach.

Ciekawe, co się dzieje z Janet, Austinem, Linią i Vanessą. Teraz, kiedy Dwójka i Ósemka zawiązały rozejm, sponsorzy z naszych dystryktów będą współpracować... O ile jeszcze mamy sponsorów.

Najważniejsze jest teraz dla mnie uratowanie Carmen, czyli jak na razie - znalezienie jej. Rozmawiałem już o tym z Tobym. Nie zrozumiał, ale zaakceptował. Polubiłem tego chłopca. Jest sprytny i zaradny, jeśli udało mu się przeżyć tak długo. Tylko szkoda, że za kilka dni jedno z nas będzie musiało zabić drugie. Wolę o tym nie myśleć.

Miłość to je­dyna siła, która zmienia wro­ga w przyjaciela. 
~ Martin Luther King

Będąc na arenie całkiem inaczej patrzę na inne aspekty życia. Śmierć wydaje mi się tutaj niedościgniętym marzeniem. Nie jest ona tutaj najgorszym, jest tym, co nastąpi po nim. Jest wybawieniem. Na arenie możemy wybrać sobie tylko w jaki sposób zginiemy. To nasze jedyne prawo. Ja już postanowiłem. Będę chyba pierwszym, który zginie w obronie innego trybuta. Ale wcześniej pokażę tym parszywcom z Kapitolu, gdzie ich miejsce.

Dotykam chłodnego kryształu wisiora od mamy. To najcenniejsza rzecz jaką miała. Za takie cacko mogłaby wyżywić mnie i siebie przez kilka lat. Ale wolała podarować go mnie, jako talizman na arenie. Należy do naszej rodziny od pokoleń. Jest jak świętość, przechowywana w tajemnicy przed wszystkimi. Teraz ta świętość jest zbrukana, zbezczeszczona najgorsza zbrodnią. Morderstwem. 
Mogą torturować moje ciało… łamać moje kości… nawet mnie zabić. Wtedy, będą mieli tylko moje martwe ciało… lecz nie moje posłuszeństwo. 
~Mahatma Gandhi
***

- Opowiedz mi coś o ósmym dystrykcie - zagaduję Toby'ego przy kolacji składającej się z upolowanej przez niego wiewiórki i korzonków. Chłopak przez chwilę w milczeniu żuje mięso, przełyka i spogląda na mnie swoimi bystrymi oczami. 

- No cóż... - zaczyna. - Mój dystrykt jest pełen fabryk odzieży. Z tego się u nas żyje. Nie ma zbyt wielu lasów i pól, które tak kochamy. Jest pełno smogu i odpadków. Mamy też fabrykę produkującą mundury dla Straży Pokoju. Tam pracowała moja mama, zanim... zanim umarła z wyczerpania. Poświęciła się dla mnie i mojego rodzeństwa. Mój ojciec pracuje w szkole. Uczy historii Panem. Kiedyś powiedział mi w tajemnicy - tu chłopiec urywa i zaczyna mówić szeptem - że to jedno wielkie kłamstwo. Że już dawno rzuciłby tę pracę, gdyby nie my. Poświęca się dla nas tak jak mama. 

Chłopak spogląda na mnie kątem oka i dorzuca jeszcze - Kiedyś miałem starszego brata. Ale zabili go za to, że mówił to, co myślał. 

- Dam ci pewną radę - szepczę równie cicho co on i kończę z wrednym uśmieszkiem. - Nigdy nie mów takich rzeczy, gdy słucha cię cały kraj.

W milczeniu kończymy posiłek. Czuję się zobowiązany, żeby teraz coś powiedzieć o moim Dystrykcie, ale nie wiem, od czego zacząć. Toby nie naciska. Obaj trawimy swoje słowa. 

- W moim dystrykcie produkujemy broń i wydobywamy kamienie. Ja pracowałem w kamieniołomie. U nas trenują Strażnicy Pokoju. Mój wuj zaciągnął się do ich szeregów i już więcej go nie widzieliśmy. Mój brat pracował jako zarządca w kopalni, to dzięki niemu dostałem tę pracę. Zakatowali go Strażnicy Pokoju, za to, że polował. Tylko z tego żyliśmy... - przerywam na chwilę mój monolog, składający się z urywanych zdań. Toby patrzy na mnie zaciekawiony, pochłaniając moje słowa. Zalewa mnie fala wspomnień. - Mieszkam z matką. Jest już bardzo stara i schorowana. Została sama, ale wiem, że da sobie radę. To silna kobieta. Już w Ośrodku Szkoleniowym postanowiłem, że nie wygram. Zrobię wszystko, żeby to Carmen, moja partnerka z dystryktu, wygrała Igrzyska. Tak będzie najlepiej... 

Milknę. Toby bawi się zapięciem bluzy, by jakoś zabić upływający czas. Unika mojego wzroku, choć zapewne wie, że go obserwuję. Chciałby pewnie, żeby było mi przykro, że już nawet teraz skazuję go na śmierć. Ale nie oszukujmy się. W starciu z zawodowcami nie ma szans.

- W domu mam małe zwierzątko. Białą myszkę, Izzy. Kocham ją na równi z moimi braćmi. Codziennie, gdy kładziemy się spać, kładzie się obok nas na poduszce. Kiedy wylosowali mnie na dożynkach moja siostrzyczka podarowała mi małą, plecioną myszkę. Noszę ją przy sobie nieustannie od tamtej pory. -  Trybut wyciąga z kieszeni mały breloczek z wikliny. Jest pomalowany białą farbą, ozdobiony koralikami i wstążkami. Nie jest piękny, ale wiem, że dla niego ma ogromną wartość. 

- Czasami, kiedy nie mogliśmy zasnąć, mama śpiewała nam piękną kołysankę. Czy chciałbyś... chciałbyś posłuchać? 

Przytakuję lekko głową, niemal niezauważalnie. Toby zaczyna śpiewać cichym, melodyjnym głosem. Znam tą pieśń. Moja mama też mi ją śpiewała gdy byłem mały. Do moich oczu napływają łzy, ale hamuję je ostatkiem woli.

Hej tam, Hej tam
Na łące wśród drzew
Posłuchaj szumu traw
Wsłuchaj się w słowiczy śpiew

Hej tam, Hej tam
Gdzie na polu złoty kłos
Pochyla się ku nam
By oddać nam swój plon

Hej tam, Hej tam
Pokochasz mnie wnet
Pląsając wśród traw
Latając wśród drzew

Ostatnia zwrotka. Napływają wspomnienia. Bezsenne noce, dzieciństwo, dłonie matki, mój brat... To niesamowite, jak jeden wers, jeden dźwięk może wyzwolić takie pokłady emocji, tyle kłębiących się myśli. Dziwnie słuchać tej piosenki teraz, w tym miejscu.

Hej tam, Hej tam
Gdzie życia rośnie kwiat
Posłuchaj szeptu wierzb 
I zanuć piosnkę drzew

Cisza. W oddali słychać wycie zmiechów, śpiew ptaków. Toby spogląda na mnie i zauważa moje wzruszenie. Jest zmieszany, nerwowo wyłamuje palce i pociera knykcie.

- Nie spodobała ci się? 

- Jest piękna - odszeptuję bezgłośnie. Po moim policzku spływa zabłąkana łza, którą ścieram zanim zauważa ją mój sojusznik. A przynajmniej taką mam nadzieję.

- Też znasz tę piosenkę, prawda? - pyta chłopak, zadowolony z tego, że udało mu się mnie rozgryźć. 

Nie odpowiadam. Bez słowa wyjaśnienia wstaję i odchodzę do lasu. Spogląda na mnie zdziwiony i również podnosi się z miejsca.

- Niedługo wrócę - rzucam jeszcze przez ramię, chwytając ulatujące resztki rozumu. W końcu jestem mu winien wyjaśnienia, jesteśmy sojusznikami.

Są uczucia, których nie należy oblekać w słowa, gdyż mówienie o nich jest profanacją.

~ Mikołaj Gogol 

***

Pada. Ulewa ciągnie się w nieskończoność, a ja idę wciąż naprzód. Mam nadzieję, że może w czasie deszczu zmiechy nie wyjdą na żer. Chociaż... z nimi to wszystko możliwe.

W końcu siadam na jakimś głazie i zaczynam płakać. Jestem wyczerpany, z zachodu dmie przenikliwie zimny wiatr. Po jaką cholerę oddaliłem się od bezpiecznego obozu, ciepłego ogniska i krzepiącego posiłku? Łapię się za głowę. Co się ze mną dzieje? Chyba tracę rozum. 
___________
Witajcie kochani! Oddaję to-to w wasze rączki, notka jeszcze ciepła. Bardzo krótki, ale wena poszła na spacer i jeszcze nie wróciła.  Zachęcam do komentowania, pozdrawiam!
Podoba wam się piosenka? Uznałam, że skoro w trylogii są aż dwie, to tutaj też choć jedna się przyda. Jest mojego autorstwa, więc proszę nie kopiować bez mojej zgody!
A jeśli ciekawi was, jak wygląda Toby, to... W mojej głowie ma on postać Logana:



Ciacho, co nie? 

EDIT: Poprawiony. Połączyłam rozdział 17 i 18.

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się :-D a gdzie moje blogi, hmm? :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Te cytaty są extra! nie lubię Bednarka, ale te zdania są trafione :) fajnie je dobrałaś i ogólnie fajnie piszesz :D Czekam na więcej!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie piszesz słońce! Nie wiedziałem, że masz taki talent ;) -K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmmm... Anonim K. nazywajacy mnie słońcem... trudny orzech do zgryzienia Kubusiu :-) Dziękuję :)

      Usuń
  4. ojej ja uwielbiam Kamila Bednarka i te jego cytaty świetnie pasują do twojego opowiadania. A Mahatma Gandhi nie znałam, ale cytat po prostu cudowny.
    Woo boże myślałam, że on ją zabije ale na szczęście jest sprytna i poradziła sobie jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Tylko cię jeszcze poprawię - sprytnY, nie sprytnA ;)

      Usuń
  5. Logan <3 Uwielbiam go! Idealny Percy Jackson :)
    Dobrze piszesz, uwielbiam twój styl. Zaraz czytam dalej, ale musiałam dodać kom., bo Logan ;) Dodałaś nową postać, jestem ciekawa jego charakteru. Nie wyłapałam błędów, wszystko idealnie. Oby tak było dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku, zostaw po sobie ślad. Dla ciebie to tylko moment, a dla mnie twoja opinia jest ważna :)